Łąka.

- Cichutko. Bo Arcziego obudzisz. - wzięła w zęby spadochron i przykryła Arcziego. - Jaki on słodki. <3

Podeszła powoli w kierunku siwej klaczy oraz chłopca.
- Co on tu robi...? - spytała szeptem, by nie obudzić śpiącego.

- To założyciel naszych stajni. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - A co robi to nie wiem.

Prychnęła, podchodząc do niego bliżej. Pochyliła łeb i trąciła go delikatnie chrapami w polik. Ani drgnął.

- No zostaw go! - parsknęła. - On tak ślicznie śpi. Mógł się obudzić. - stwierdziła po czym wygalopowała oo'

Puściła mimo uszu uwagę Snowy, nadal trącając go chrapami. Po chwili zasnęła.

Obudził się, rozmasowując obolałe miejsce na głowie, wydając przy tym prawdziwą symfonię "uuu" i "aaaał".

Udaje, że śpi.

{ }

Wleciała zgrabnie obniżając lot i spojrzała po chwili na DS. i ..coś.. czy kogoś z daleka nie było widać wyraźnie xD

Po dłuższym odstępie czasu obudziła się, raptownie podrywając na nogach do góry. Strumień słońca, który padał wprost w jej oczy raził do tego stopnia, iż klacz postanowiła zmienić miejsce. Prychnęła, machając ogonem na boki lekko, po czym w tym upale wykłusowała, by zbytnio się nie przemęczać.

Bynajmniej wiadomo że się przespała.. światło ją obudziło a tak że stukot kopyt DS. podniosła się i spojrzała w słońce i bezchmurne niebo.. Uśmiechnęła się pod nosem.
Po chwili wzbiła się z hukiem w powietrze i poleciała xD

Wywarłszy się z długotrwałego letargu otrząsnęła się, błąkając wzrokiem po twarzy, nie ukrywajmy, znienawidzonego przez nią człowieka. Niby tego "czegoś" nie znała, jednakże czuła głęboką niechęć do każdego z nich. Prychnęła nań z niemalże namacalną drwiną, machając ogonem.

Odprowadził wzrokiem niknącą za chmurami Rozalię i stwierdził, ze mocno walnął się w łeb. Wstał i na chwiejnych krokach poszedł gdzieś tam hen. Po kilku minutach zauważył, że właściwie nic nie pamięta, więc zawrócił szybciutko na łąkę, szukając jakiegoś dowodu własnej tożsamości.

Zaśmiała się krótko, nieco złośliwie. Dumnym krokiem podeszła do człowieka, delikatnie kuląc uszy. Skłoniła się jak to miała w zwyczaju, może nawet trochę arogancko. Zmierzyła go zaciekawionym spojrzeniem, długo nie widziała tu kogokolwiek z ich gatunku. Niesamowite. Na pierwszy rzut oka stwierdziła, że jest on obłąkaną, nawiedzoną istotką, która krząta się na Forgotten. Postanowiła jednak nie oceniać po okładce.

- Ej, nie podkradaj tak sięęę....
Ostatnia sylaba zmieniła się we wręcz paniczny pisk, kiedy zorientował się, że właściwie to mówi do konia. Dlaczego miałby gadać ze zwierzętami? Podrapał się bezradnie po czarnej czuprynie, patrząc na klacz tak smętnie, jak tylko potrafił.
- Wiesz, wiele bym dał za to, by wiedzieć, dlaczego mam na twarzy makijaż - wyznał, po czym zaczął grzebać przy plecaku.

- Może przypadkiem, mój kochany, chciałby być dziewczynką? - Mruknęła pod nosem, uśmiechając się kpiarsko. Zamiatając ziemie ogonem dodała coś w stylu "ach, jakie to życie potrafi być okrutne". Gadać się nie bała, najwyżej pomyśli, że powinien zadzwonić do panów z kaftanami bez rękawów. Białymi, koniecznie białymi.

Wyleciała z za drzew przed łąką ... burknęła coś pod nosem spoglądając na nich,po czym podeszła i ukłoniła się Nuit.. i ?

Zastrzygła uchem i zaczęłą nasłuchiwać . Z oddali nie było można nic usłyszeć,jednak Roz jakoś to zrobiła..
Gwałtownie wzbiła się w powietrze by nagle wyszybować gdzieś w dal.

- Przymknij się, jestem wystarczająco zestresowany! - mruknął zirytowanym tonem, z nerwów omal nie odrywając klapki kieszeni. Pik, pik, pik. Zgadnijcie co to za dźwięk. Tak! Brawo! To odgłos pracującego mózgu Archie'go. Spojrzał na konia z wybałuszonymi oczami. Prawdę mówiąc, co naprawdę zaczynał się bać o siebie... Kimkolwiek jest.
- Zaraz, ty gadasz! - wydarł się, celując w nią oskarżycielsko palcem. Zaraz jednak roześmiał się, drapiąc się po czuprynie.
- W sumie, nie powinienem się dziwić. Przecież ja też potrafię gadać, haha.
Opadł na kolana, kiwając się rytmicznie do przodu i do tyłu. Nigdy nie czuł się tak samotnie. To znaczy, przypuszczał, że nigdy sie tak nie czuł, no bo - haha, nie pamiętał!
- Ja przecież tu umręęę! - wyjęczał.


/skoro tu jest magia i tak dalej, to są też konie posługujące się ludzką mową, mam rozumieć? xD

// A jakżeby inaczej? xP


Przytaknęła, ciągnąc go za włosy. Uśmiechnęła się rozbawiona. Nareszcie ktoś pojął, że nie tylko człowiek potrafi gadać. Tupnęła kopytem, ot tak, później odgarniając grzywkę z oczu. Wzięła głęboki wdech, po tym ze świstem wypuszczając powietrze.
- Emm, no tak. Zdechniesz. Trawy raczej jeść nie będziesz. Za to jabłka... nie pogardzisz, prawda? Nie możesz. Nawet nie masz takiego prawa. Tutaj.. na wasze - znaczy ludzkie - nieszczęście w promieniu kilku dobrych mil żadnego sklepu nie znajdziecie - oznajmiła mu, zerkając na niego spod byka. Skrzywiła się momentalnie, parskając.
- Zapomniałabym, nie jęcz. Nie cierpię tego dźwięku, a nie chcesz skończyć, o, tam? - Rzuciła sucho, przelotnie zerkając w dół. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, co kiedyś by zrobiła. Zdecydowanie stała się zbyt, hmm, otwarta. Dawniej, zaledwie kilka miesięcy temu była w stanie... No właśnie. Co ona wtedy mogłaby zrobić? Ślęczeć przed jakimiś bożkami i zastanawiać się, czy Iezu naprawdę mogą coś zdziałać? Tylko to, ani krzty więcej. Nadal jest głupia, nieostrożna. Dziwne. Powinna się czegoś nauczyć, ale nie, nie chce. Mruknęła coś pod nosem wyklinając samą siebie. Wreszcie ponownie skierowała wzrok na chłopaka, szturchając go chrapami.
- Długo Was tu nie widziałam - skwitowała, dopiero teraz zastanawiając się, czy powinna w ogóle mówić.

Przygalopowała, sierść miała w niektórych miejscach jeszcze mokrą, a raczej wilgotną. Poczuła ulgę, to było pierwsze miejsce w którym nie czuła się ani klaustrofobiczne, ani nie była przerażona. Zatrzymała się dopiero wtedy gdy zobaczyła człowieka, to wyrośnięte, okrutne stworzenie, które miało o dwie nogi za mało. Prychnęła, ten zachowywał się jakoś dziwnie... Czyżby Iezu zesłali na niego jakąś kare za nawiedzanie tego miejsca 'opanowanego' przez konie?

{zw, obiad}

Gwałtownie obróciła się na pięcie, ( czy tam czymkolwiek xD ) dosyć rozzłoszczonym spojrzeniem rozglądając się po łące. Nie przepadała za tym, że ktoś wbiega bez ostrzeżenia, mając tu na myśli powitanie, jakiś głośniejszy szmer, który mógłby zdradzić obecność nowo przybyłego. W końcu po dostrzeżeniu klaczy, oszacowaniu z której stajni pochodzi i czy warto z nią rozmawiać pochyliła się w głębokim ukłonie.
- Bry - mruknęła w powitaniu, uśmiechając się sztucznie.

( oczywiście xP
Udła.. smacznego. )

- Ja nic nie pamiętam, nic nie pamiętam... - wybełkotał inteligentnie w odpowiedzi, dalej kiwając się w przód i tył. Aż mu się zakołysało w główce od tego. Gdyby tylko wiedział, co robić w takich sytuacjach, ale... nie wiedział. W plecaku nie znalazł żadnych informacji na swój temat, a wypowiedź klaczy nie podniosła go na duchu. Żadnych innych ludzi w najbliższej okolicy? Śmierć nadciąąąga, śmierć!
- Dlaczego moje życie nie przelatuje mi przed oczami? - wyszeptał, po czym histerycznie się roześmiał. - Bo nie pamiętam swojego życia! Buhahaha!

Klacz zataczając nad obecnymi koło,którego cień sięgał łąki zniżała lot coraz bardziej jak polujący jastrząb.. Po chwili stąpawszy po ziemi uśmiechnęła się mimowolnie kącikami chrap spoglądając na ciągle tu będące dwie istoty i Venus.